czwartek, 12 marca 2015

# 3


Brzęczenie budzika brutalnie wyrwało moje ciało z objęć Morfeusza. Niechętnie wygrzebałam się spod ciepłej kołdry, powolnym krokiem kierując się do łazienki. Rozebrałam się i weszła pod prysznic. Strumienie gorącej wody działały relaksacyjnie na moje zmęczone ciało. Po umyciu się wytarłam ciało ręcznikiem i poszłam naszykować sobie jakieś stosowne ubrania. Ponieważ pogoda za oknem wydawała się dopisywać, założyłam jeansową spódniczkę z wysokim stanem, zwykły czarny crop top odsłaniający jedynie niewielką część mojego brzucha, oraz klasyczne białe converse przed kostkę. Do dużej czarnej torby, w której miałam wszystkie potrzebne na dziś książki, włożyłam strój do tańca i cieki sweterek, gdyby zrobiło się zimno. Wróciłam do  łazienki i zrobiłam delikatny makijaż i uczesałam brązowe włosy. Ponieważ mimo nadchodzącej jesieni słońce dość mocno przygrzewało, wzięłam ze sobą okulary przeciwsłoneczne. Zabrawszy torebkę poszłam do jadalni, gdzie czekała już moja matka. No to teraz się zacznie.
- Cześć - powiedziałam biorąc talerz z szafki
- Dzień dobry - odpowiedziała rodzicielka nawet na mnie nie patrząc
Szybko zrobiłam sobie dwa tosty i nalałam do wysokiej szklanki soku pomarańczowego. Niechętnie podeszłam do drewnianego stołu i zajęłam miejsce na przeciwko Samanthy. Zaczęłam jeść swoje śniadanie, kiedy zauważyłam, że kobieta dość intensywnie mi się przygląda. Chciałam to zignorować, ale było to zbyt rozpraszające. Nie mogłam nawet skupić się na jedzeniu zwykłego tosta.
- Co? - spytałam w końcu
- Wiesz - zaczęła - Zaczyna się nowy rok szkolny. Jesteś już w ostatniej klasie i chcę żebyś dała z siebie wszystko. Na koniec mają podpisywać z wami te kontrakty. Ale mam nadzieję, że wiesz o tym, iż tylko najlepsi je dostaną. Jeśli ci się nie uda, nawet nie licz na moją pomoc.
Matka spojrzała na mnie wzrokiem modliszki i wyszła z jadalni. I to ma być niby matka? Nie dziwię się, że mój ojciec ją zostawił. Sama bym tak zrobiła, ale niby gdzie mam iść? Nie znam mojego ojca i nigdy w życiu go nie widziała, przynajmniej nie pamiętam, żeby tak było. Trochę szkoda, że mnie też zostawił, ale co ja mam na to poradzić? Nawet nie wiem za czym tęsknić, skoro nigdy nie miałam go przy sobie. To trochę dziwna sytuacja, ale ja do tego przywykłam. Bo jak mogę tęsknić za czymś, o czym nie mam pojęcia? Jak może brakować mi czegoś, czego nigdy nie zaznałam?
Po zjedzeniu śniadania od razu wyszłam z domu, żeby zdążyć na autobus. Po kilkunastominutowej jeździe komunikacją miejską i pięciominutowym marszu znalazłam się w zabytkowym budynku mojej szkoły. Wyjęłam z torebki plan lekcji, żeby zobaczyć do jakiej sali mam się teraz udać. Super. Pierwszy jest angielski w 307. Z samego rana muszę wchodzić po schodach na trzecie piętro. Nie mogliby zrobić tu jakiejś windy? Gdy byłam już na drugim piętrze zobaczyłam znajomą mi osobę. Ten nowy chłopak wyglądał, jakby się zgubił. Nie zastanawiając się długo podeszłam w jego stronę.
- Cześć - powiedziałam uśmiechając się miło
- Hej - odpowiedział tym samym
- Wygląda na to, że się zgubiłeś. Nie przejmuj się. Ta szkoła jest strasznie pokręcona. Ja na początku cały czas się tu gubiłam. Chodź ze mną. Pierwszą lekcję mamy razem.
- Dzięki - powiedział
Szliśmy po długich, kamiennych schodach kierując się do sali, w której za chwilę miała odbyć się pierwsza w tym roku szkolnym lekcja.
- Powinni dawać nowym uczniom mapy tej szkoły, bo sale są tu niemożliwe do znalezienia - zaśmiał się chłopak
- To właściwie nie jest takie trudne. Spójrz: na pierwszym piętrze są sale z numerami od stu, na drugim od dwustu, a na trzecim - trzystu. - zaczęłam tłumaczyć
- To zauważyłem. Tylko poszedłem innymi schodami i nigdzie nie mogłem znaleźć tej sali.
- Na szczęście trafiłeś na mnie- uśmiechnęłam się - tamte schody prowadzą do sal z numerami parzystymi, a te po których teraz idziemy- do nieparzystych. Są jeszcze trzecie schody na środku szkoły i nimi dojdziesz na drugie piętro na hol główny. Wiem, to wydaje się strasznie pokręcone, ale po jakiś dwóch tygodniach powinieneś już wszystko ogarniać. Ten budynek ma już ponad sto lat, więc to zrozumiałe, czemu zrobili tu taki labirynt. A swoją drugą, nie pamiętam jak masz na imię.
- Harry - powiedział podając mi rękę
- Louanne - odpowiedziałam potrząsając jego dłoń - Jak to się stało, że cię do nas przyjęli. To znaczy jesteśmy ostatnią klasą i na sukces trzeba tu długo pracować, a ty właściwie przychodzisz tylko na rok.
- Wcześniej chodziłem do podobnej szkoły. Niestety, musiałem przeprowadzić się do Londynu, a moi nauczyciele nie chcieli, żebym stracił szansę spełnienia moich marzeń, więc uzgodnili z nauczycielami, z tej szkoły, żeby mnie tu przyjęli. Nie przechodziłem nawet testów.
Po naszej krótkiej rozmowie znaleźliśmy się już pod salą od angielskiego. Cała godzina upłynęłam nam na czytaniu po raz setny przepisów BHP, wymagań nauczycielki i systemie oceniania. Właściwie prawie cały dzień taki był. Dopiero, gdy mieliśmy zajęcia z tańca współczesnego zaczęło się coś dziać. To mój ulubiony styl. Pewnie dlatego już nie mogę doczekać się zajęć. W końcu przez całe wakacje nie tańczyłam. Razem z Molly i Laną szybko pobiegłyśmy się przebrać w stroje do tańca i udałyśmy się wraz z resztą grupy do sali lustrzanej gdzie czekał już na nas choreograf. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu, Harry dołączył do naszej grupy. To dobrze, bo było u nas tylko dwóch chłopaków. Nauczyciel szybko powiedział nam jaki będzie harmonogram tegorocznych zawodów i mistrzostw. Za jego prośbą zaczęliśmy się rozgrzewać.
- Pamiętacie jeszcze układ do Sweet Disposition? - spytał Pan Smith na co pokiwaliśmy głowami - To dobrze. Pokażemy temu nowicjuszowi jakiego poziomu od niego wymagamy
Pan Smith do bardzo miły nauczyciel i znakomity choreograf. Na początku może wydawać się trochę oschły i gburowaty, ale gdy się go lepiej pozna jest bardzo uprzejmy i zabawny. To jeden z moich ulubionych nauczycieli. Jest dla nas bardziej jak kolega
Zrobiliśmy to o co poprosił nas pan Smith. Wszyscy bardzo dobrze pamiętali tą choreografię, bo tańczyliśmy ją na sam koniec roku. Harry cały czas nie odrywał od nas wzroku. Wydaje mi się, że spodobało mu się to co pokazaliśmy, jednak na jego twarzy wciąż widniało coś w rodzaju strachu nie rozumiem dlaczego.
- Harry, od jak dawna tańczysz taniec współczesny?- spytał pan Smith, a uwaga całej grupy nagle skupiła się na nowym chłopaku
- Właściwie to...- zaczął niepewnie- Ja od zawsze tańczyłem hip-hip i street dance. A wylądowałem tu bo tamte grupy były podobno już zbyt liczne
- Zaraz zaraz. To jak ty masz zamiar tu tańczyć, skoro nie znasz nawet podstaw? - spytałam niedowierzając
- O właśnie. Louanne, widzę, że zgłaszasz się na ochotnika i pokarzesz nowemu koledze jak to się powinno tańczyć- wypalił nagle nasz nauczyciel
- Co?!- krzyknęłam oburzona- I ja mam zostawać po zajęciach i go uczyć? Tak samo jak Molly uczyła Michael?! Czemu ja?
- Bo cię o to proszę Lou. Twoim zadaniem jest nauczyć go tańczyć tak jak reszta grupy, na takim poziomie, żeby móg zaprezentować się z resztą na mistrzostwach.
- A jak ja niby mam to zrobić? Przecież on nawet nie wie jakie są pozycje baletowe.
- Liczę na twoją kreatywność
Świetnie. A był moim najlepszym nauczycielem. Jak łatwo można sobie zepsuć reputację u ucznia

niedziela, 11 stycznia 2015

# 2


Obudziłam się z potwornym bólem głowy.Zegarek na moim srebrnobiałym telefonie wskazywał godzinę 10:15. Z niechęcią westchnęłam i usiadłam na swoim miękkim łóżku. Przetarłam ręką zmęczone oczy i wyszłam spod ciepłej pościeli stawiając nogi na białym dywanie. Gdy otworzyłam drzwi swojego pokoju, od razu usłyszałam rozmowy dobiegające z dołu. Zeszłam powoli po ciemnych schodach i skierowałam się w stronę jadalni, gdzie przy stole siedziała moja mama ze swoim nowym facetem. Kolejnym. To pewnie on był powodem, dla którego wczoraj w nocy nie robiła mi wywodów o stanie upojenia alkoholowego, w jakim wróciłam do domu. Przynajmniej nie pamiętam, żeby coś mówiła.
- Cześć Louanne- powiedziała mama z tym swoim udawanym uśmiechem
- Dzień dobry- odpowiedziałam niechętnie
- To jest Zack- pokazała ręką na mężczyznę siedzącego obok niej
- Miło mi- powiedział facet po trzydziestce podając mi rękę
Zignorowałam jego gest i usiadłam przy stole. Położyłam na talerz naleśnika i posmarowałam go dżemem. Nie miałam zamiaru udawać miłej, bo nawet mi się nie chciało. Moja kochana mamusia powinna wiedzieć jakie mam nastawienia to jej kochanków. Denerwuje mnie to, że cały czas sprowadza do domu nowych, coraz młodszych mężczyzn. Nie jest to dla mnie zbyt komfortowa sytuacja.
- Jesteście siostrami?- zapytał mężczyzna
Spojrzałam na niego i zaczęłam się głośno śmiać. Facet patrzył na mnie z zakłopotaniem, nie wiedząc co się dzieje. Rozumiem, że moja mama wygląda dość młodo, ale bez przesady.
- Nie wierzę. Nie powiedziałaś mu, że masz córkę?- zapytałam z niedowierzaniem
- J...ja. Musiało mi to jakoś umknąć- powiedział sztucznie się uśmiechając
Mina Zack'a po tym, co właśnie powiedziałam była bezcenna. Widocznie moja rodzicielka ukryła przed nim więcej ważnych faktów. To właściwie dobrze. Nie będzie się musiał z nią męczyć.
- Lou. Idź do siebie- powiedziała Samantha
- Ale ja dopiero przy...
- Idź do siebie- przerwała mi
Z nieukrywaną niechęcią wstałam od stołu, zabierając swoją porcję naleśników. Powoli weszłam po schodach do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.

***

Ostatni dzień wakacji minął mi raczej leniwie. Obyło się bez kolejnej rozmowy z mamą. Wiedząc, że jutro muszę iść na rozpoczęcie roku zaczęłam przeglądać kolejne wieszaki w poszukiwaniu stosownego ubrania.W końcu wybrałam zwykłe czarne rurki, białą koszulę z cienkiego, delikatnego materiału i ciemną marynarkę. Całość miały dopełnić beżowe szpilki. Położyłam cały zestaw na fotelu. Zegar wskazywał już 23, więc postanowiłam wziąć prysznic. Po około 30 minutach leżałam już w łóżku przykryta kołdrą po same uszy. Wymieniłam jeszcze kilka smsów z Luną i zasnęłam.
Głośno dzwoniący budzik wyrwał mnie z pięknego snu. Przetarłam kilka razy zaspane oczy i niestety musiałam zacząć się szykować na zbliżający się wielkimi krokami początek roku. Szczerze to lubię moją szkołę, bo jest inna niż wszystkie. Oprócz normalnych przedmiotów mamy również lekcje śpiewu, gry na instrumentach i przede wszystkim tańca. Taniec i muzyka są całym moim życiem. Nie potrafię bez nich funkcjonować.
Mozolnie zwlekłam się z łóżka stawiając stopy na miękkim białym dywanie. Jak co rano poszłam do łazienki i wykonałam poranne czynności. Wykąpana i umalowana wróciłam do pokoju i ubrałam się we wcześniej przygotowane ubrania. Zegarek na mojej nocnej szafce wskazywał 8:35, co oznaczało, że nie zostało mi dużo czasu do wyjścia. Szybko założyłam na ramiona czarną marynarkę. Zeszłam na dół do niewielkiego przedpokoju i z jednej ze stojących w nim szafek wyciągnęłam beżowy buty na obcasie, które za chwilę wsunęłam na swoje stopy. Jeszcze tylko przejrzałam się w lustrze, upewniając się, że wyglądam dobrze i wyszłam z domu.
Po kilkunastu minutach jazdy komunikacją miejską znalazłam się w mojej szkole. Mimo tego, że lubię to miejsce, przygnębia mnie fakt, iż przez kolejny rok będę tu niemal codziennie. Nienawidzę monotonni, a rok szkolny właśnie taki jest. Właściwie całe moje życie to monotonia.
Pchnęłam ogromne drewniane drzwi prowadzące do auli, znajdującej się na samym środku szkoły. Chwilę rozejrzałam się po ogromnym pomieszczeniu, aż w końcu odnalazłam znajome mi osoby. Szybkim krokiem podeszłam do miejsca, w którym siedziała moja klasa, zajmując zajęte dla mnie miejsce obok Nicolasa. Chłopak dał mi soczystego całusa, po czym splótł nasze palce.
Jak co roku dyrektor rozpoczął uroczystość swoim przemówieniem, po czym odbyła się bardziej artystyczna część tego spotkania. Podczas, gdy najbardziej podlizujący się nauczycielom uczniowie kontynuowali swój występ, ja i Nick rozmawialiśmy o wczorajszym dniu. Opowiedziałam mu co znowu zrobiła moja kochana mamusia.
- Ale jak to nie powiedziała mu, że ma dziecko?- spytał zdziwiony chłopak
- Normalnie. Myślał, że jestem jej siostrą. Jego mina, gdy się dowiedział, że to moja matka była bezcenna. Ale bynajmniej nie będzie się musiał z nią męczyć- powiedziałam cicho
- Współczuję ci twojej matki, skarbie. Gdybym mógł wziąłbym cię do siebie, ale sama rozumiesz. Moi rodzice też do wymarzonych nie należą.
- Wiem- powiedziałam kładąc głowę na jego ramieniu
Po apelu udaliśmy się do swoich sal. Przywitałam się ze wszystkimi członkami mojej klasy, z którymi nie widziała się przez wakacje i zajęłam miejsce w ławce. Jak zwykle wychowawczyni wypytywała nas jak spędziliśmy wakacje i mówiła, że musimy być najlepszą klasą. Stała gadka.
- Jak już  pewnie zauważyliście mamy w klasie nowego ucznia - powiedziała nauczycielka patrząc wgłąb sali.
No tak. Prawie zapomniałam, że poznałam go na ognisku. O Matko. Jakie to żenujące, że poznaliśmy się w taki sposób. Jednym ze skutków mojego sobotniego upojenia alkoholowego jest to, że nie pamiętam nawet jak ma na imię. Czuję się teraz jak osoba uzależniona od alkoholu, która musiała się upić, żeby zapomnieć o problemach. Jak zwykle najpierw robię, potem myślę.
Po jeszcze kilkunastu minutowym przemówieniu wychowawczyni jak dobrze mamy się zachowywać i uczyć wyszliśmy z sali. Szłam razem z Nicolasem trzymając się za ręce. Dołączyliśmy do grupki naszych najbliższych znajomych, którzy toczyli zaciekłą konwersację z nowym uczniem.
- Robię w sobotę domówkę, powinieneś przyjść - powiedział w końcu Nick
- Też tak uważam - dodałam uśmiechając się delikatnie do chłopaka
- Właściwie to nie mam nic innego do roboty - powiedział wzruszając ramionami
- To widzimy się w sobotę o dwudziestej - dodał mój chłopak
- Trzymaj się z nami to nie zginiesz w tej szkole - dodała Molly
- My już chyba będziemy szli -  powiedziałam spoglądając na Nicolasa
Ruszyliśmy w stronę wyjścia, żeby potem pojechać do domu chłopaka i rozkoszować się własną obecnością. Nic innego nie było mi dziś trzeba oprócz oglądania romantycznego filmu siedząc na wygodnej kanapie pod miękkim kocem w objęciach osoby, którą kocham. 

czwartek, 17 lipca 2014

# 1



-Czemu jesteś smutna?- spytał Nicolas od razu, gdy znalazłam się w zasięgu jego wzroku
-A jak ci się wydaje?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie
Nick doskonale wie dlaczego od dłuższego czasu nie dopisuje mi dobry humor. Od miesięcy nie zmienia się powód mojego złego samopoczucia. Nie lubię widzieć współczucia u ludzi, którzy tak naprawdę nie do końca wiedzą jaka jest moja sytuacja. To jest takie udawane, a wręcz nawet wymuszone. Nie chcę, żeby ktokolwiek uważał mnie za jakąś ofiarę zrządzeń losu, nad którą trzeba się litować. Takie nastawienie jeszcze bardziej mnie dobija, bo nie wiem, na kim tak naprawdę mogę polegać, a kto zadaje się ze mną z litości lub, żeby nie sprawić mi przykrości.
- Skarbie, przynajmniej udawaj, że się tam dobrze bawisz, bo ten twój zły nastrój udziela się wszystkim dookoła- powiedział chłopak obejmując mnie ramieniem
No tak. W końcu jedziemy na ognisko z okazji zakończenia lata. Nie wiem kto i po co wymyśla taką głupotę. Kolejny powód do bycia przybitym. Według mnie koniec lata to żadna okazja do świętowania, a idę tam tylko dla zasady. Poza tym nie chcę siedzieć w tym chorym domu. Jedyne dwa powody, dla których tam idę.
Na miejsce doszliśmy w pół godziny. Była tam już masa ludzi. Od razu, gdy tam przyszliśmy na mojej twarzy zagościł dobrze mi już znany sztuczny uśmiech. Nick splótł nasze palce, żebym, jak to powiedział "nigdzie mu się nie zgubiła". Szczerze mówiąc najchętniej poszłabym gdzieś wgłąb tego lasu i nigdy nie wracała. Chłopak oparł brodę o czubek mojej głowy, po chwili delikatnie mnie cmokając.
- Uśmiechnij się- powiedział Nicolas- Napij się czegoś, to trochę się rozluźnisz. Tylko nie przesadzaj, bo ja na rękach cię nosił nie będę- zaśmiał się, co ja odwzajemniłam
Poczułam mocne szarpnięcie za wolną od uścisku mojego chłopaka rękę. Podniosłam głowę i zobaczyłam uradowanie twarze moich przyjaciółek. Szybko zostałam porwana od Nicka, na co ten zaczął stanowczo protestować lecz nie udało mu się wygrać z dwiema dziewczynami. Szybko odciągnęły mnie w cichsze miejsce i zaczęły niemiły dla mnie temat.
- Jak było na wakacjach z twoją mamą?- zapytała Luna podając kubek z jakimś trunkiem
- Jak zawsze- odpowiedziałam krótko
- Aż tak źle? Co znowu zrobiła?- dopytywała Molly
- Właśnie problem w tym, że nic. Zupełnie nie zwracała na mnie uwagi. Jakbym tam z nią w ogóle nie była. Tylko ten jej nowy facet się dla niej liczył. Chociaż pewnie i tak już z nim nie jest- odparłam wzruszając ramionami
Dziewczyny spojrzały na mnie z wyrazem współczucia wymalowanym na twarzach. Nie chcę, żeby ktokolwiek współczuł mi z powodu mojej matki. Właściwie nawet nie wiem, czy mogę ją tak nazywać. To Tylko kobieta, która mnie urodziła. Jedyne uczucie, jakim ją darzę, to nienawiść. Przecież nie da się kochać kogoś takiego jak ona.
- Widziałaś już tego nowego?- spytała Luna zabawnie ruszając brwiami
Jak zwykle starały się sprytnie wyminąć niezręczny temat mojej rodzicielki, a ja nie miałam zamiaru go drążyć.
- Przyjęli kogoś nowego? Teraz? Przecież mówili, że do nas już nikogo nie dołączą- mówiłam zdziwiona
- Też się zdziwiłam, ale muszę przyznać, że jest całkiem przystojny- powiedziałam Molly wykrzywiając usta w zadziornym uśmieszku- O Boże. Stoi tam- pisnęła kiwając głową w jego stronę
Odwróciłam się spoglądają za siebie. Zobaczyłam dość wysokiego chłopaka z kręconymi włosami. Lustrowałam jego sylwetkę od góry do dołu, dokładnie skanując każdy kawałek jego ciała. Dziewczyny miały rację- był nieludzko przystojny. Miał na sobie ciemne jeansowe rurki idealnie dopasowane do jego nóg. Biała, luźna koszulka z kieszonką na piersi odsłoniła kawałek tatuażu na jego klatce piersiowej. Na ramiona zarzuconą miał flanelową koszulę w czarnoniebieską kratę, z podwiniętymi do łokci rękawami. Całości dopełniły nieco przybrudzone białe converse. Chłopak przeczesał swoje bujne logi palcami, zaczesując je do tyłu, co wprowadziło moje przyjaciółki w obłęd. Podniosłam wzrok z powrotem na jego twarz, a moje błękitne tęczówki spotkały się z parą jego oczu o niewiadomym mi kolorze. Posłał w moją stronę uroczy uśmiech. Stał na tyle blisko mnie, że mogłam zobaczyć parę słodkich dołeczków tworzących się w jego policzkach.
Szybko odwróciłam się od obiektu zainteresowania większości osobników płci żeńskiej i udałam się w stronę stolika, na którym stały różnego rodzaju trunki. Szybko chwyciłam jakieś owocowe piwo i  postanowiłam, iż od tej chwili będę się dobrze bawić.
Po wypiciu kolejnych kilku butelek świat wokół mnie zaczął wirować, a nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Mój mózg pracował jeszcze na tyle, że postanowiłam usiąść na jednej z ławek przy ognisku. Mówiąc ławek mam na myśli raczej kilka większych gałęzi połączonych gwoździami. Siedziałam tak bujając się na wszystkie strony, próbując złapać równowagę. Po chwili niebezpiecznie odchyliłam się do tyłu i poczułam, że spadam na czyjeś ciało. Szybko podniosłam się z tego człowieka i otrzepałam swoje ubranie z piasku. Podniosłam wzrok do góry i napotkałam parę zielonych tęczówek i znajomi mi już dołeczki w policzkach.
- Przepraszam- powiedziałam pijanym głosem
- Nic się nie stało- zaśmiał się- Wszystko ok?
- Chyba tak- odparłam wzruszając ramionami- Usiądź ze mną- rozkazałam ciągnąc chłopka za rękę
- Jestem Harry- powiedział, gdy zajęliśmy miejsca przy odniu
- Louanne- odparłam ściskając jego dłoń
I jak zwykle wpadłam w swój słowotok. Gadałam o wszystkim co przyszło mi do głowy. Były to głównie jakieś zupełnie nieistotne głupoty. Jednak chłopak siedział i słuchał tego, co mam mu do powiedzenia, co jakiś czas się odzywając. Wydaje mi się, że najzwyczajniej w świecie bał się mnie zostawić samej przy palącym się drewnie, skoro nie byłam w stanie nawet prosto siedzieć.
- Louanne, chyba już powinniśmy iść- powiedział Nick, stając przede mną
Chłopak chwycił mnie za ręce i pomógł wstać. Ja szybko wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zawiesziłam ręce na szyi.
- Kocham cię Nick. Jesteś miłością mojego życia. Chcę wziąć z tobą ślub i mieć dzieci- powiedziałam nadmiernie pobudzona
- Też cię kocham skarbie- zaśmiał się całując mnie w czoło- Ale prosiłem cię, żebyś nie przesadzała. Nie mam pojęcia jak ty w takim stanie dojdziesz do domu.
- Bywało gorzej- oznajmiłam wzruszając ramionami
- Dzięki, że się nią zająłeś- powiedział w stronę stojącego obok nas Harry'ego- Chodź mała. Wracamy do domu.
- Pa- powiedziałam z uśmiecham, machając w stronę zielonookiego chłopaka
Przez całą drogę szłam praktycznie przyklejona do swojego chłopaka. Całe szczęście, że przynajmniej on był w miarę trzeźwy. Nick odprowadził mnie pod sam dom, upewniając się, że dotarłam w jednym kawałku. Weszłam do mieszkania najciszej jak tylko potrafiłam. Udało mi się w przedziwny sposób wdrapać po schodach do pokoju, nie budząc przy tym matki. Upadłam zmęczona na łóżko, nie zmieniając nawet ubrać.